Japonia w tydzień – czy to bez sensu? My w Japonii spędziliśmy dokładnie 8 dni. Wystarczająco dużo by wyrobić sobie pewne wyobrażenie o tym kraju, na pewno za mało by zobaczyć i przeżyć wszystko to co odwiedzenia i przeżycia warte.
Jak się jednak okazuje, w 8 dni (i 9 wieczorów) zobaczyć można całkiem sporo. A gdyby tak z listy wyrzucić miejsca, które naszego czasu i uwagi nie są warte, zobaczyć można byłoby jeszcze więcej.
Japonia co zobaczyć – trasa dzień po dniu na 9 dni
DZIEŃ 0: Tokyo
Przylatujemy późno, do hotelu docieramy przed północą. Idziemy już tylko coś zjeść w knajpce kilka kroków od hotelu i wracamy spać.
DZIEŃ 1: Tokyo
Zwiedzamy Meji Shrine, Takeshita Street, trafiamy do kociej kawiarnii , przejście dla pieszych Shibuya, Gundam. Wieczorem przejazd bullet trainem do Osaki.
DZIEŃ 2: Zamek w Himeji i ogród w Okayamie – link do relacji
DZIEŃ 3: Miyajima i Hiroszima – link do relacji
DZIEŃ 4: Nara – wycieczka z Osaki – link do relacji
DZIEŃ 5: Kyoto i świątynia Kiyomizu-dera – link do relacji
DZIEŃ 6: Kyoto – zawody sumo i lasek bambusowy Arashiyama – link do relacji
DZIEŃ 7: Kyoto świątynia Fushimi Inari Taisha
DZIEŃ 8: Tokyo, wylot wieczorem do Londynu
Japonia w tydzień – co zobaczyć w Tokyo
Tokyo: Takeshita Street
Japońskie nastolatki, styl ghotic wymieszany z Hello Kitty, lazurowo-fuksjowa wata cukrowa, muzyka tak głośna, że trudno usłyszeć co mówi Twój towarzysz, tłok jak na Oxford Street w dniu największych wyprzedaży – tak mniej więcej wspominam Takeshita Street w Tokyo.
Nazywana mekką japońskich nastolatków, przyciąga turystów bo zobaczyć tu można wszystko co kojarzymy z japońską popkulturą. Miejsce łatwo dostępne i nie zabierające dużo czasu, warto wpisać na listę.
Tokyo: dzielnica Harajuku między stacjami Shinjuku i Shibuya
Sklepy, neony, tłumy ludzi, głośna muzyka, restauracje, bary, limuzyny i szybkie samochody a wszystko to polane azjatyckim sosem. Tak mniej więcej wygląda Harajuku, czyli dzielnica między stacjami zielonego metra Shinjuku i Shibuya. Czym to się różni od Osaki? Powiedziałabym, że tu jest bardziej kosmopolitycznie, ale co to dokładnie znaczy to musicie zobaczyć sami.
Japonia w tydzień – Osaka i okolice
Osaka: ulica Dotombori
Kojarzycie film Między słowami (org: Lost in translation) Sophii Copolii i rozświetlone ulice Tokyo? No to zapomnijcie o tym obrazku. W Osace zobaczycie coś lepszego. Ulica Dotombori i jej okolice to dokładne odzwierciedlenie naszych wyobrażeń o wielkim nowoczesnym japońskim mieście. Właściwie wygląda tak, jak myślałam, że wygląda Tokyo. Tylko uwaga, uzależnia!
Nie wiem co bardziej, pyszne jedzenie, które można tam zjeść na każdym kroku czy ta lekko surrealistyczna atmosfera – dnia w środku nocy.
Osaka: Zawody sumo
Grubi faceci próbują wypchnąć się z okrągłego ringu. Tyle wiedziałam o sumo przed wyjazdem do Japonii. Zawody sumo to jednak coś więcej niż obściskujący się grubi faceci. Zawody poprzedzają walki młodzików, pokazy mistrzów, prezentacje strojów, a sama walka to tylko krótki fragment bardzo ciekawego ceremoniału. Nie jest to sport, który będę teraz oglądać regularnie, ale zobaczenie kilku walk na żywo jest bardzo fajnym uzupełnieniem wizyty w Japonii.
Hiroszima: Park Pamięci
Miejsca pamięci są zawsze na naszej liście punktów obowiązkowych. Jedne opowiadają historię lepiej, inne gorzej.
Hiroszima należy do tej pierwszej kategorii. Park pamięci w Hiroszimie, stworzony wokół epicentrum wybuchu bomby atomowej, opowiada o tym co się tu wydarzyło w sposób prosty, przystępny, ale nie przytłaczający.
Szczególne wrażenie wywołał na mnie budynek muzeum. Schodząc ślimakiem w dół zbliżasz się do centralnej części by w końcu stanąć po środku okrągłego, pustego pomieszczenia. Tylko ściany pokryte są podłużnymi płytkami. Jedna płytka ku pamięci jednej ofiary. A płytek są nie dziesiątki, nie setki, a tysiące.
Miejsce warte choćby krótkiej wizyty.
Kyoto: świątynia Fushimi Inari Taisha
Dziesiątki czerwonych bram ustawionych jedna za drugą i Ty idący tą ścieżką, niekończącą się ścieżką to doświadczenie, dla którego można odpuścić sobie wszystkie inne świątynie w Japonii. Co prawda niewiele tu zostało z mistycyzmu czy uniosłej atmosfery, której można byłoby oczekiwać od świątyni. Mimo tego, miejsce warte odwiedzenia. I nawet tłumy turystów nie przeszkadzają tak bardzo, gdy już minie się początkowy, najbardziej oblegany odcinek.
Zamek w Himeji
Zamek w Himeji to kwintesencja powszechnych wyobrażeń o japońskiej architekturze. Nawet jak nie do końca wiesz, z czym kojarzy Ci się Japonia, to na pewno z czymś takim jak zamek w Himeji. Wymuskany do ostatniego kamyczka, mógłby grać w historycznych filmach z wojownikami ninja w roli głównej (a może gra?). Co prawda zamek jest imponujący głównie zewnątrz, bo wewnątrz pozostały puste ściany, a zwiedzanie polega na staniu w kolejce aby wejść na wyższe piętro. A potem w tej samej kolejce schodzi się na dół. Zamków podobnych do Himeji jest w Japonii sporo, ale po co oglądać inne jak łatwo i przyjemnie można dojechać do tego, który najsławniejszy, najpiękniejszy i w ogóle ech i ach.
Transport: bullet trains
Nowoczesne, szybkie, czyste, ciche, jeżdżą niemal tak często jak metro. Sieć szybkich pociągów w Japonii sprawia, że zwiedzanie tego kraju to zupełnie inny poziom urlopu. Wycieczka Japończyków po Europie 5 stolic w 5 dni? Już nigdy mnie to nie zdziwi. Japończycy po prostu przekładają na warunki europejskie oczekiwania zbudowane w oparciu o doświadczenia z własnego kraju. W półtorej godziny możesz dostać się do miasta oddalonego o 350 kilometrów! (Osaka-Hiroshima, sprawdzone!). Zwiedzasz i wracasz na kolację. Zwiedzanie nigdy nie było tak proste.
Japonia w tydzień – jedzenie
O jedzeniu będzie oddzielnie, szczegółowo i ze zdjęciami. Tutaj napiszę tylko tyle – dawno tak się nie najedliśmy! Dosłownie zabrakło nam czasu, żeby spróbować wszystkiego na co mieliśmy ochotę, nie mówiąc o tym, że mało które danie udało nam się zjeść więcej niż raz.
Jedzenie jest pyszne, jest różnorodne i nie wiadomo co wybrać, bo chciałoby się spróbować wszystkiego. Czy zjedliśmy coś dziwnego? Oj tak! Naszą przygodę z sushi zdecydowanie można zatytułować “nie mam pojęcia co jem”. Przygotujcie się zatem na ucztę kulinarną i zabierzcie otwartą głowę, czasem to co dziwne, smakuje zadziwiająco dobrze.
Onsen
Onsen to naturalne gorące źródła, w których można się kąpać. Nie są to jednak bajorka gdzieś na łonie natury, ale normalne budynki, zorganizowane jak basen, gdzie są szatnie, prysznice, sauny i oczywiście baseny z wodą źródlaną. Taki onsen ku naszemu zaskoczeniu może znajdować się także na dachu hotelu. Gdy przypadkiem znaleźliśmy niedrogi hotel z onsenem, nie wahaliśmy się ani chwili, od razu go zarezerwowaliśmy.
Ach, powylegiwać się w gorącym źródełku po całym dniu zwiedzania, czego można chcieć więcej od szybkiego urlopu? Jakie było moje zdziwienie (bo oczywiście czytałam o tym wcześniej, ale jakoś nie przyjmowałam tego do wiadomości), gdy okazało się, że onseny nie są koedukacyjne. Oddzielne baseny dla pań, oddzielne dla panów. Zapomnijcie o wspólnym relaksie. Ale to jeszcze nic. Do onsenu można wejść tylko nago! Całkowicie nago, nie w żadnym kostiumie kąpielowym. Wszystko trzeba zostawić w szatni!
Zdjęć oczywiście nie zrobiłam…