W Namibii spędziliśmy 3 tygodnie robiąc całkiem sporego road tripa z dwójką małych dzieci. Niżej pozbierałam informacje, które wydają mi się istotne przy planowaniu wyjazdu.
CHCESZ PRZECZYTAĆ RELACJĘ Z NAMIBII DZIEŃ PO DNIU?
ZAJRZYJ TUTAJ: Namibia z małymi dziećmi – plan dzień po dniu na 3 tygodnie
SPIS TREŚCI
/kliknij w interesujący Cię punkt, żeby przenieść się do odpowiedniego miejsca w tekście/
- Loty i linie lotnicze – jak się dostać do Namibii
- Kiedy jechać – czy jest lepsza lub gorsza pora roku?
- Wiza do Namibii
- Internet w Namibii
- Wynajem auta w Namibii – na co zwrócić uwagę
- Road trip po Namibii – wyobrażenia a rzeczywistość
- Co zrobić, gdy złapiemy gumę pośrodku niczego
- GPS i mapy – z czego korzystać w Namibii
- Namibia – gdzie się śpi – polecane noclegi
- Dlaczego nie spaliśmy na kempingach
- Co w razie wypadku albo poważniejszej choroby?
- Namibia – czy jest bezpiecznie
- Namibia z dziećmi – co spakować
- Kalendarium – trasa dzień po dniu
- Mapa Namibii z naszą trasą
- Namibia – orientacyjne koszty
- Ciekawostki o Namibii
- Polecajki o Namibii
Jak się dostać do Namibii
Do Namibii z Polski można dolecieć tylko z przesiadką.
Z racji tego, że Namibia była kiedyś niemiecką kolonią, z Europy najlepsze loty (bezpośrednie) latają z Niemiec. My lecieliśmy liniami Lufthansa z Frankfurtu. Jest to bezpośredni lot, trwa ok. 10h. Oczywiście najpierw trzeba się dostać z Polski do Frankfurtu.
Namibia – kiedy lecieć
Namibia leży na południowej półkuli. Czyli jak u nas lato to u nich zima. Zima po afrykańsku to około 25-30 stopni w dzień i nawet 0 stopni w nocy i mocne ochłodzenie zaraz po zachodzie słońca, który jest już około 18:00.
Podczas naszego pobytu (3 tygodnie w lipcu) – było ciepło (powyżej 20 stopni i słońce), ale jednak za chłodno żeby kąpać się w basenach. Nawet jak temperatura wzrastała powyżej 25 stopni, to woda w basenach była zimna, bo w nocy temperatura spada nawet do 5 czy 0 stopni i woda nie ma kiedy utrzymać ciepła. Nasze dzieci weszły całkowicie do basenu tylko raz na kilka minut.
W Namibii nie ma typowej pory deszczowej, bo to kraj pustynny. Dlatego można teoretycznie lecieć tam cały rok. Tylko naszą zimą jest tam diabelnie gorąco. Ale za to pewnie wieczorami przyjemnie posiedzieć przy ognisku.
Znajomi byli w styczniu i nie narzekali bardzo na upał, natomiast kolory są wtedy intensywniejsze, ziemia bardziej pomarańczowa, a w rzekach jest szansa zobaczyć wodę.
Wiza do Namibii – w Berlinie lub on arrival
Polacy mogą otrzymać wizę do Namibii on arrival, czyli po wylądowaniu na lotnisku w Windhoek. Jak się okazało, nie jest do tego potrzebne zdjęcie. Wypełnia się tylko długi formularz. Koszt to około N$1200, mniej więcej 260-270 pln, ważna 90 dni.
Niestety otrzymanie wizy zajmuje dużo czasu. Po wejściu do budynku nie zróbcie tego błędu co my i nie ustawiajcie się w kolejce do kontroli paszportowej. Najpierw trzeba zdobyć tę wizę – do tego jest mały pokój po lewej. Jak się wchodzi z tłumem ludzi, którzy w dodatku są w połowie miejscowymi, a druga połowa to Niemcy (którzy wyrabiają wizę przed przylotem), to tego okienka można nie zauważyć.
Generalnie z całego samolotu byliśmy jedyni do wyrobienia wizy. A trwało to tyle, że wszyscy już zdążyli pójść, i wylądował kolejny samolot z Frankfurtu, który wylatywał po naszym… Jeszcze się śpieszyliśmy żeby zdążyć do kontroli paszportowej, zanim zrobi się kolejna wielka kolejka. A zanim udało nam się przejść (bo po paszportach były kolejne formalności wizowe), to już całkiem sporo osób z tego drugiego samolotu zdążyło przejść, pójść, odebrać bagaż…
Także w miarę możliwości polecamy wyrabianie wizy wcześniej, tylko niestety w Polsce nie jest to możliwe. Najbliższe miejsce to Berlin.
Internet w Namibii i karta SIM
Żeby mieć internet w Namibii najlepiej od razu na lotnisku kupić kartę SIM.
Są dostępne 2 firmy, natomiast każdy poleca i podobno lepiej kupić MTC. Po wejściu na halę przylotów najpierw zobaczy się stoisko tej drugiej, nie polecanej sieci. MTC jest już bliżej wyjścia na dwór, po prawej stronie.
Uwaga, będzie kolejka! My kupiliśmy karty pre paid ważne 30 dni za około 20 euro. Biorąc pod uwagę jak słaby jest zasięg w Namibii raczej nie ma szans go zużyć, chociaż mi się udało 😉 ale tylko dlatego, że wrzucałam relacje na Instagram i to mi zużywało internet.
W lodgach używaliśmy internetu przez wi-fi, które było przyzwoite, ale tak bez szału. Raczej do sprawdzenia maila czy social mediów niż pracy.
Wynajem samochodu w Namibii
Namibię zwiedza się samochodem terenowym. Można wykupić wycieczkę, można wynająć auto z kierowcą, albo można wypożyczyć auto i jeździć samemu. Tę ostatnią opcję wybraliśmy my.

W Namibii tylko główne drogi są asfaltowe, te drugiego rzędu to gravel, czyli szutr, a te jeszcze mniej ważne to lepiej nie sprawdzać 😉 Dlatego przejazdy są długie, trzęsie i lepiej bez porządnego podwozia nie ruszać.
Na cały pobyt – czyli prawie 3 tygodnie – wypożyczyliśmy auto w lokalnej wypożyczalni: Safari Car Rental
Samochód był wyposażony w cały sprzęt kempingowy i inne rzeczy niezbędne do przetrwania takiego tripu (kompresor, 2 koła zapasowe, kanistry na wodę i paliwo itd.).
No i oczywiście namiot na dachu, w którym się śpi. My planowaliśmy spać w namiocie 8 nocy z 19, ale ostatecznie spaliśmy tylko 2 noce, o czym niżej.
Wynajem auta w Namibii – na co zwrócić uwagę
Przed wyjazdem do Namibii zrobiłam sobie taką listę:
- Ubezpieczenie zero excess – przydało się, bo kamyk strzelił w przednią szybę i rozwaliliśmy jedną oponę.
- Wyposażenie auta – sprawdzić materace, kołdry, naczynia, kuchenka, gaz itd. Butlę dostaliśmy już napęłnioną.
- Prawo jazdy międzynarodowe – Konwencja Genewska – nie przydało się, policja nas zatrzymała do rutynowej kontroli, ale powiedzieli, że wystarczy zwykłe polskie EU.
- Sprawdzić czy działa lodówka – z lodówki korzystaliśmy cały czas, na długich przejazdach naprawdę przydatna.
- Dowiedzieć się gdzie jest klucz do odkręcania koła i jak się zmienia koło – przydało się, gdy strzeliła nam opona.
- Czy działa kompresor – korzystaliśmy zjeżdżając na szuter i z powrotem na asfalt.
- Zapytać jakie ciśnienie na jeżdzienie po wydmach – mieliśmy naklejone nalepki na karoserii z informacją jakie ciśnienie na asfalt a jakie na szrut.
- Tankować na każdej stacji benzynowej – o to zdecydowanie, odległości między stacjami są iście australijskie.
Odebranie auta zajęło nam ze 3h, ale to dlatego, że woleliśmy się dopytać o zmianę koła, spuszczanie i pompowanie kół przy jeździe po szutrze i inne tego typu rzeczy. Jak ktoś ogarnia to może wziąć auto i jechać.
Firma, w której wypożyczaliśmy auto wydaje się być mega profesjonalna. Nie jest to jakaś międzynarodowa sieciówka, tylko lokalna firma, wszystko mają mega ogarnięte. Łącznie z tym, że można do nich dzwonić o każdej porze jak się ma problem, podstawiają nowe auto albo wysyłają kogoś na pomoc. Samochody są też wyposażone w trackery, więc mają naszą lokalizację i znajdą nas na każdym zadupiu.
Polecamy! Tutaj link do ich strony i od razu auto, które my mieliśmy wypożyczone: Safari Car Rental
Żeby nie było za wesoło to już drugiego dnia zaliczyliśmy wizytę w serwisie Toyoty, bo jakaś kontrolka nie chciała się zgasić. A na koniec dnia jeszcze walnął nam w szybę kamień spod przejeżdżającego obok auta i już do końca podróży mieliśmy kilkucentymetrowy ślad na środku przedniej szyby… Rozwaliliśmy też oponę (jej stan nie pozwala tego nazwać zwykłym złapaniem gumy). Także ubezpieczenie zero excess zdecydowanie się przydało – nie płaciliśmy za te rzeczy.
Road trip po Namibii – wyobrażenia a rzeczywistość
Wyjazd zweryfikował realne potrzeby i w praktyce nasz road trip po Namibii wyglądał dość inaczej od tego, czego się spodziewaliśmy.

Przede wszystkim robiąc klasyczną trasę (czyli przykładowo to co my), totalnie nie jest potrzebne takie auto 4×4, z takim wyposażeniem i nie wiadomo czym jeszcze. Ale po kolei:
- Drogi są co prawda szutrowe, ale na tyle płaskie i równe (w większości), że nie jest to żadna wyczynowa jazda. Napęd 4×4 pomaga o tyle, że mniej trzęsie – warto jechać tak z 70-80km/h, jak jedziesz wolniej to strasznie telepie. Na wielu drogach szutrowych ograniczenie jest do 100 km/h, ale wypożyczalnie nie pozwalają przekraczać 80km/h. I my się faktycznie stosowaliśmy do tych zaleceń.
- Takie wypasione auto, jakie my mieliśmy wykorzystaliśmy tylko faktycznie raz jego możliwości – jadąc po piachu do Dead Vlei. Bez wysokiego podwozia, 4×4 i trybu jazdy po piachu nie odważylibyśmy się sami jechać. Ale też bez obaw – wcale nie trzeba jechać własnym autem – tam jest parking, na którym regularnie i często kursuje “kolejka”, która przewozi turystów te kilka kilometrów. Także dojeżdża się własnym autem po asfalcie do parkingu, a potem już nie trzeba się martwić.
- Zdecydowanie konieczne są 2 opony na zmianę. Nam strzeliła opona i wymieniliśmy ją na nową dopiero następnego dnia. A na takim terenie to chyba może strzelić w każdym momencie.
- My mieliśmy w naszym aucie nie wiadomo co – jakies kilofy, szufle, łopaty, linę do holowania, kompresor. Wyszło tak nie z naszej inicjatywy – po prostu jak rezerwowaliśmy auto na jakieś 3 miesiące przed wyjazem to już tylko takie były dostępne. Jak się robi klasyczną trasę to nie ma ryzyka zatopienia się w piasku albo w rzece.
Co zrobić, gdy złapiemy gumę pośrodku niczego
Podczas 3-tygodniowego pobytu raz złapaliśmy gumę. Było to już jakieś 10 kilometrów od kempingu, do którego chcieliśmy tego dnia dojechać.
Gdy się złapie gumę albo ma inną awarię to wystawiamy trójkąt i zatrzymujemy najbliższy przejeżdżający samochód. Nawet nie trzeba go zatrzymywać, bo na pewno sam zwolni zapytać czy wszystko ok i czy pomóc. Generalnie dobrą praktyką w Namibii jest zwalnianie przy samochodach stojących na poboczu i sprawdzanie czy nic się nie stało. W podróży z dwójką małych dzieci jest to bardzo uspokajające.
Nam pomogli Duńczycy, którzy jak się okazało mieli już niezłą wprawę w wymianie opon i w dodatku mieli auto z tej samej wypożyczaloni, także wiedzieli, co i jak.
Zanim zatrzymali się koło nas Duńczycy, kilka innych aut zwalalniało żeby zapytać czy pomóc. Byliśmy już wtedy na telefonie z kempingiem i ustalaliśmy czy kogoś przyślą. Ale gdy Duńczycy nalegali, żeby nam pomóc, zrezygnowaliśmy z wzywania kogoś z kempingu. Potem jeszcze kolejne auta zwalniały żeby zapytać czy wszystko ok.
GPS i mapy
Kierując się różnymi wskazówkami w Internecie przed przyjazdem kupiliśmy papierową mapę Namibii Tracs4Africa.

Podobno Google Mapsy miały tu nie działać zbyt wiarygodnie. Nasze auto było wyposażone w GPS Garmina z wgraną mapą Tracks4Africa i podobno to jest najlepsza opcja.
Korzystaliśmy też z przyzwyczajenia z Google Maps (tę mapę mieliśmy ściągniętą na telefon i używaliśmy offline), czasami pokazywała inne odległości niż Garmin i nie opisywała czy droga to szuter, piach czy coś innego – w tym zakresie polegaliśmy na opisach na mapie papierowej. Google Maps potrafił pokazać skręt 10 kilometrów dalej niż był realnie i na mapie Tracks4Africa i w rzeczywistości.
Mapę, którą mieliśmy można kupić w Polsce na Allegro: mapa Namibii Tracks4Africa
Namibia – gdzie się śpi
Najpopularniejsza opcja to kempingi i namiot na dachu terenowego auta. Jest to opcja najtańsza, ale też bardzo klimatyczna. Do tego kempingi w Namibii wydają się być nieźle wyposażone, często są na terenie lodgy, a goście kempingowi mogą korzystać z tej samej infrastruktury (czytaj: z basenu!!).

Można też spać w lodgach i roadhouse’ach – to poza miastami. A w miastach w normalnych hotelach lub apartamentach.
W Namibii podczas 3-tygodniowego pobytu zaplanowaliśmy 8 noclegów na kempingach, a resztę w lodgach. Ostatecznie spaliśmy tylko dwie noce w namiotach na dachu. Czemu tak się stało? Otóż dopiero na miejscu zorientowaliśmy się, że taka logistyka nie jest dla nas.
Dlaczego nie spaliśmy na kempingach zgodnie z pierwotnym planem?
Na kempingu w Palmwag tak mocno wiało w nocy, że udało nam się zasnąć tylko na kilka godzin i to z przerwami. Nie była to specyfika tego miejsca, a po prostu akurat tak się złożyło, że popsuła się pogoda i jak się potem okazało, silny wiatr utrzymywał się jeszcze kilka dni.

Wiało tak mocno, że gdy jadąc samochodem zatrzymaliśmy się na chwilowy postój, nie mogłam otworzyć drzwi. Ostatecznie nie wysiedliśmy z samochodu, bo baliśmy się, że jak uda nam sie te drzwi otworzyć, to autentycznie wiatr je wyrwie. Nie wyobrażaliśmy sobie spać przy takim wietrze w namiocie na dachu…
Ale, przy okazji uświadomiliśmy sobie jeszcze jedną rzecz – spanie w namiotach zaplanowaliśmy na pobyt w Etoshy (i wcześniej też przy wydmach w Sesriem). A żeby safari miało sens, to trzeba zacząć je wcześnie rano, tak aby na wschód słońca być już w okolicy oczek wodnych. Wtedy schodzą się zwierzęta. Oznaczało to konieczność składania kempingu i namiotów po 5:00 rano, w totalnej ciemności i w dodatku w zimnie (o tej godzinie w Namibii było z 5 stopni). Totalnie bez sensu jeśli masz ze sobą dwójkę małych dzieci. Zresztą, bez dzieci też męcząco.
Nie pytajcie dlaczego nie przemyśleliśmy tego wcześniej. Chyba dlatego, że w internecie jest naprawdę mało relacji z pobytu w Namibii z małymi dziećmi, a te co są, nie uwypukliły tego aspektu. No to ja uczulam – kto się wybiera z małymi dziećmi na safari do Namibii, przemyślcie dwa razy czy chcecie spać ne kempingu akurat w Etoshy i na wydmach, gdzie trzeba wstać odpowiednio wcześnie i spakować cały dobytek, żeby móc ruszyć w drogę.
Dodatkowo przeczytałam międzyczasie bardzo słabe opinie o kempingach na terenie parku. Nie mieliśmy okazji tego zweryfikować, bo ostatecznie spaliśmy w Toshari Lodge niedaleko bramy wjazdowej. Natomiast byliśmy we wszystkich kempingach: Okaukuejo, Halali i Namutoni i obsługa jest tam fatalna. Do tego stopnia, że nie udało nam się nawet zjeść obiadu, bo nikt nie chciał nas obsłużyć. Nie spodziewałabym się relaksującego pobytu.
I teraz pytanie czy faktycznie jest sens się męczyć i w tych namiotach na terenie parku spać?
Moim zdaniem wcale nie. Całe zamieszanie wynika z tego, że brama wjazdowa do parku otwierana jest po 7:00 rano. Potem jest jeszcze kawałek do przejechania. I realnie jak się dojedzie do oczka wodnego to już nie jest aż tak wcześnie. Ale…. wjeżdżaliśmy do parku właśnie gdy otwierano bramę i serio nie wiem co niby mielibyśmy tam oglądać wcześniej. To nie jest tak, że potem od bramy jedzie się jeszcze pół godziny, żeby zobaczyć zwierzaki. Bo zwierzaki to chodzą wszędzie gdzie chcą. Można spotkać lwa 5km za bramą. A naszym ulubionym oczkiem wodnym było zaraz to pierwsze, gdzie każdego ranka widzieliśmy stada zeber we wschodzącym słońcu.

NASZE NOCLEGI W NAMIBII
MARIENTAL: W drodze z Windhoek do Fish River Canyon: Camelthorn Kalahari Lodge
Klimatyczne domki, położone na terenie prywatnego rezerwatu – dlatego już zaraz za bramą, jadąc do recepcji, widzimy antylopy, zebry, żyrafy. Przemiła obsługa i pyszne jedzenie.
FISH RIVER CANYON: Canyon Roadhouse Lodge
Miejsce chyba “kultowe” wśród turystów docierających na południe Namibii. Wystrój dopieszczony w każdym calu, pyszne jedzenie, ale dość tłoczno w ciągu dnia – co zupełnie nie przeszkadza się zrelaksować i cieszyć pobytem pośrodku niczego. Koniecznie warto zajechać przynajmniej na kawę i zobaczyć jak to wygląda.
LUDERITZ: Apartament z widokiem na wodę Shark Island
Pokoik malutki, ale z odzielnym wejściem i pięknym widokiem na ocean. Raczej nie na dłuższy pobyt, ale na jeden nocleg w trasie – warto rozważyć, bo cena jest bardzo atrakcyjna a warunki wystarczająco dobre.
SESRIEM: Desert Camp
Domki z przepięknym widokiem na sawannę, oryksy – iście afrykańśkie klimaty a do tego bardzo blisko bramy wjazdowej do parku z wydmami. Warto tylko pamiętać, że na terenie tej lodgy nie ma restauracji – domki mają aneksy kuchenne i stanowiska do grilla – można gotować samemu lub podjechać na obiad do innej lodgy, a jest ich w okolicy multum. Przy basenie jest bar, który serwuje drinki, także bez alkoholu.
SWAKOPMUND: Domek blisko promenady nad oceanem The Waterfront Cottage F12
Bardzo komfortowe warunki, a co ważne – na wyposażeniu pralka i suszarka do prania… Pobyt tutaj zaplanowaliśmy strategicznie po tygodniu pobytu w Namibii, wiedząc, że będzie już potrzebne pranie. Dodatkowym atutem jest lokalizacja – blisko bardzo przyjemnej promenady nad oceanem, z dobrymi restauracjami i całym centrum handlowym, gdzie można kupić wszystko co się chce.
SPITZKOPPE: – kemping
TWYFELFONTEIN: Twyfelfontein Country Lodge
Miejsce absolutnie przepiękne – położenie wśród rudych skał, pośrodku niczego robi robotę. W miarę możliwości polecam tu zaplanować dzień odpoczynku, by podelektować się drinkami przy basenie.
PALMAWG: kemping Palmwag Campsite
Niesamowicie wyposażony kemping – każde miejsce ma zadaszenie, blat, umywalkę z dostępem do wody, gniazdka z prądem. Do tego toalety i prysznice nowe, czyste, zachęcające. W dodataku do użytku gości basen, restauracje, mały plac zabaw dla dzieci.
ETOSHA: Toshari Lodge
Lodga zarezerwowana w dniu przyjazdu, z konieczności zmiany planów. Blisko bramy Anderson. Przyjemne pokoje, basen, przemiła obsługa. I dobre jedzenie. Warto zabrać od nich zapakowany lunch na dzień w Etoshy – bo w kempingach na terenie parku marnie z jedzeniem.
OHANGE: W drodze z Etoshy na południe- Ohange Namibia Lodge
Lodga z klimatem innym niż pozostałe – nocowali tu miejscowi, nie tylko turyści. Fajne miejsce na odpoczynek w drodze, zwierzaki, ptaki, basen. Lodga prowadzona przez właścicielki, a nie zatrudnionych pracowników.
OKONJIMA/AFRICAT: Otjibamba Lodge
Niesamowite zakończenie naszego pobytu w Namibii – domek z widokiem na zwierzęta. Siedząc na tarasie i popijając bezalkoholowe drinki delektowaliśmy się widokiem żyraf, strusi, antylop, które cały czas kręciły się przy oczku wodnym tuż przy nas.
*** Linki do miejsc, w których spaliśmy to linki afiliacyjne. Oznacza to, że jeśli z nich zarezerwujecie my otrzymamy niewielką prowizję. Dla Was cenna pozostaje bez zmian – nie płacicie więcej. ***
Co w razie wypadku albo poważniejszej choroby?
Co robić na takim odludziu w razie nagłego poważnego zachorowania? Nasza strategia była następująca:
- Mieć dobre ubezpieczenie podróżne – przy kosztach takiego wyjazdu, koszt dobrego ubezpieczenia naprawdę jest znikomy.
- Apteczka podróżna – Namibia to nie jest kraj, gdzie w razie potrzeby skoczysz do sklepu i kupisz co potrzebne. Apteka czy sklep z mniej popularnymi produktami może zdarzyć się nawet raz na tydzień. Dlatego trzeba mieć ze sobą podstawowe leki, opatrunki, coś na biegunkę, oparzenia, skaleczenia, stłuczenia. Zapas plasterków, małe nożyczki, prosty opatrunek, termometr i syropy na gorączkę dla dzieci obowiązkowo.
- W sytuacji zachorowania i konieczności szybkiego transportu do szpitala – podobno w Namibii jedzie się do najbliższej farmy albo lodgy, tam prosi o pomoc w wezwaniu awoionetki ze szpitala w Windhoek. Namibia to kraj duży i pusty i lądowisko dla awionetki przy lodgy czy farmie jest czymś powszechnym. Dlatego w ciągu 1h możemy być w nowoczesnym szpitalu w stolicy. To bardzo pokrzepiające.
W Namibii nie ma malarii (oprócz bardzo północnych terenów, gdzie nie planowaliśmy być). Dlatego nie zabieraliśmy ze sobą leków antymalarycznych. Mieliśmy natomiast repelenty na komary (bez deet – bezpieczne dla dzieci). Nie przydały się – nie widzieliśmy komarów.
Namibia – czy jest bezpiecznie
Namibia jest niezwykle bezpiecznym krajem. Praktycznie nie słyszy się doniesień o napadach na turystów. Również na miejscu nie odczuliśmy ani przez moment, aby coś nam zagrażało.
Przede wszystkim ludzi jest mało – w tym kraju żyje ich tylko 2 miliony, a kraj jest ogromny. Ludzi się po prostu nie spotyka. Ci, których spotykamy – w ogóle nie są nastawieni wrogo. Nikt tam nie lata z karabinem albo maczetą – już mowiąc wprost.
Na kempingach jest całkowicie bezpiecznie, jeśli nie liczyć lwów, słoni i nosorożców, które potrafią blisko podejść – ostrzeżono nas kilka razy by nie pozwalać dzieciom biegać samemu w krzakach.
Namibia z dziećmi – co spakować
Nasze dzieci w chwili wyjazdu miały niecałe 6 lat (Nella) i 3,5 roku (Nikodem). Niżej spisałam co zabraliśmy, żeby nie umarli z nudów podczas długich przejazdów, a poza tym, żeby byli bezpieczni.
- Lornetki dla dzieci – mega przydatne, polecam, nie tylko na wyjazdy do Afryki!
- Nocniki turystyczne do robienia siusiu podczas safari – nie przydały się, okazało się, że w Etoshy mają toalety w kilku miejscach i można tam wysiąść z auta – no nie licząc jednego miejsca, gdzie akurat przyszły słonie, a płot był rozwalony – tam nie wysiedliśmy…
- Albumy do scrapbookingu i drukarka pocketowa – nie było czasu, żeby używać…
- Krem z filtrem UV 50 – paradoksalnie nie przebywaliśmy aż tak długo na słońcu, także wystarczyły kapelusze z dużymi rondami
- Kapelusze UV – te się akurat przydały
- Stroje kąpielowe z długimi rękawami – w sumie przydały się tylko raz, bo było za zimno na kąpiele
- Pianki do kąpieli – przydałyby się do kąpieli w basenie, bo woda była chłodna, ale dzieci całkowicie zrezygnowały z kąpieli
- Repelenty na komary bez deet – nie używaliśmy, bo nie było komarów
- Śpiwory dziecięce – nie używaliśmy, bo na wyposażeniu auta były kołdry i pachnąca przyjemna pościel
- Małe termosy na jedzenie – przydały się bardzo, chowaliśmy tam jedzenie na długie przejazdy.
- Termosy na picie – były nieocenione podczas safari w Etoshy – zrobiłam na drogę ciepłą herbatę i to nas ratowało… W upał zachowują chłodną temperaturę wody
- Tablety – don’t judge…
- Latarki UV – podobno miały się przydać do znajdowania skorpionów, żeby w nie nie wdepnąć w nocy na kempingu, ale żadnych skorpionów nie widzieliśmy. Przydały się jednak i tak, bo w nocy w Afryce jest ciemno, ciemno ciemno.
- Zestawy plastyczne, zestawy do origami– zawsze przygotowuję dzieciom zestawy do prac plastycznych, bo nasza córka ciągle coś “tworzy”. Taki zestaw to sporo białych kartek a4, blok kolorowy, nożyczki, klej, kredki, flamastry, teraz dorzuciłam piórka, brokat i naklejki – generalnie zbieram całe badziewie z domu i wrzucam tyle co się zmieści do jednej zamykanej teczki. – oczywiście się przydało.
Kalendarium – nasza trasa dzień po dniu
DZIEŃ 1
Windhoek – lądowanie o 7:00 rano, zakupy i przejazd na południe, nocleg w Camelhorn
Jedno z najpiękniejszych miejsc, w jakich spaliśmy w Namibii. Załapujemy się także na popołudniowy drive i oglądanie zwierząt.
DZIEŃ 2
Fish River Canyon
Cały dzień w drodze, do lodgy dojeżdżamy gdu jest już ciemno.
DZIEŃ 3
Fish River Canyon
Rano wybieramy się na oglądanie kanionu a popołudnie spędzamy w lodgy odpoczywając przed kolejną długą drogą. Dzieci bawią przy wrakach samochodów.
DZIEŃ 4
Luderitz i Kolmanskop
Staramy się wyjechać rano, żeby zdążyć na zwiedzanie miasta duchów Kolmanskop. Udaje się, a do Luderitz dojeżdżamy po południu. Resztę dnia spędzamy w restauracji nad wodą, bo jest niedziela i wszystko jest zamknięte a miasteczko totalnie puste.
DZIEŃ 5
Sesriem i wydmy w Sossusvlei
Wyjeżdżamy w drogę o 8:00 rano, jest jeszcze ciemno. Jedziemy prosto do Sesriem i udaje nam się przed zamknięciem bramy zobaczyć kanion.
DZIEŃ 6
Sesriem i wydmy w Sossusvlei
Z samego rana jedziemy na otwarcie bramy i oglądamy Dead Vlei. Środek dnia spędzamy w lodgy przy basenie a na zachód słońca znów jedziemy na wydmy.
DZIEŃ 7
Swakopmund
Z samego rana wyruszamy do Swakopmund, po długiej drodze po dojechaniu i nastawieniu prania idziemy tylko na kolację na pobliskiej promenadzie nad oceanem.
DZIEŃ 8
Swakopmund
Jedziemy na wycieczkę Living Desert Tour a po południu zobaczyć uchatki w Cape Cross.
DZIEŃ 9
Swakopmund
Rano jedziemy na rejs w Walwis Bay a po południu na wycieczkę 4×4 do Sandwich Harbour.
DZIEŃ 10
Spitzkoppe
Rano ruszamy do Spitzkoppe. Przejazd jest krótki, mamy niemal cały dzień żeby spędzić na kempingu i odpoczywać.
DZIEŃ 11
Twyfelfontein
Rano ruszamy do Twyfelfontein. Dojeżdżamy dość wcześnie i odpoczywamy przy basenie przez resztę dnia. – chilout w lodgy, Okazało się, że z tak małymi dziećmi nie możemy pójść na oglądanie rytów skalnych.
DZIEŃ 12
Palmwag
Tego dnia mieliśmy jeszcze odpoczywać w Palmwag, uszamy do Palmwag. Droga jest długa i męcząca a na koniec łapiemy gumę. Popołudnie spędzamy przy basenie. Chcieliśmy jechać na troipienie nosorożców, ale okazuje się, że nie zabierają tak małych dzieci, bo część wycieczki jest na piechotę po buszu. A popołudniowe safari też jest odwołane, bo w pobliżu widziano lwy i zrobiło się zbyt niebezpiecznie.
DZIEŃ 13
Toshari Lodge (zmiana z Palmwag)
Tego dnia mieliśmy jeszcze odpoczywać w Palmwag, ale wiatr krzyżuje nam plany i jedziemy na nocleg do lodgy w pobliżu Etoshy.
DZIEŃ 14
Etosha (mieliśmy spać na kempingu w Okaukejo, ale spaliśmy w lodgy)
Rano jedziemy na drive z kierowcą. Jest koszmarnie zimno i kończymy wcześniej. Popołudnei spędzamy robiąc self-drive własnym samochodem.
DZIEŃ 15
Etosha Okaukejo mieliśmy spać na kempingu w Okaukejo, ale spaliśmy w lodgy)
Cały dzień spędzamy w parku, z przerwą wciągu dnia w Halali na jedzenie i oglądanie mangust.
DZIEŃ 16
Ohange Lodge
Rano przejeżdżamy przez Etoshę i opuszczamy park przez bramę w Namutoni. Późnym popołudniem docieramy do logdy w Ohange.
DZIEŃ 17
Ohange
Cały dzień odpoczywamy w Ohange.
DZIEŃ 18
Chilout w lodgy
Rano wyjeżdżamy z Oghange i jedziemy tylko 2h do lodgy w pobliżu AfriCat Foundation. Odpoczywamy podziwiając zwierzaki, które chodzą po terenie lodgy.
DZIEŃ 19
AfriCat Foundation i dalszy chilout w lodgy
Rano jedziemy zobaczyć gepardy do AfriCat Foundation i wracamy na resztę dnia odpoczywać w lodgy.
DZIEŃ 20
Windhoek, wylot o 20:00
Po drodze na lotnisko zajeżdżamy na dwa markety z pamiątkami.
Nasza trasa – mapa
Namibia – orientacyjne koszty
Nie podam całościowego kosztu, bo oczywiście będzie on wynikał z indywidualnych preferencji. Niżej natomiast podaję koszty składowe, które mogą pomóc w oszacowaniu całości:
- Bilety lotnicze – w promocji można kupić bilety na trasie Warszwa-Frankfurt-Windhoek za 2200-2500 pln
- Wynajem auta z namiotami i pełnym wyposażeniem kempingowym – cena zależy oczywiści od ilości dni, rodzaju auta i tego na ile wcześniej je zarezerwujemy –
- Kempingi – cena waha się w zależności od popularności miejsca, ale jest to między 100 a 300 pln/samochód/noc
- Lodge/hotele/apartamenty – koszt bliżej 500zł/noc/pokój 2-3 osobowy
- Paliwo – ok 19NAD/l, nasze auto paliło ok 13l/100km. Przejechaliśmy ok. 5 tysięcy km.
- Jedzenie – ceny w sklepach i restauracjach zbliżone do polskich
- Koszty zorganizowanych wycieczek – około 500-600 pln/2 osoby dorosłe + 2 dzieci
- Napiwki – daje się na każdym kroku, 5-15 zł
Informacje i ciekawostki o Namibii
Namibia jest stosunkowo mało znanym, niezbyt popularnym kierunkiem turystycznym w Polsce, dlatego pomyślałam, że zbiorę kilka ciekawostek:
- Namibia jest ponad dwa razy większa od Polski a zamieszkuje ją 2 mln mieszkańców.
- Jest to jeden z najmłodszych krajów w Afryce – uzyskał niepodległość w 1990, wcześniej był częścią RPA.
- Jeden z najrzadziej zaludnionych krajów na świecie. Mniejszą gęstość zaludnienia mają jedynie Grenlandia, Falklandy, Mongolia, Sahara Zachodnia.
- Namibia jest krajem bogatym, bo ma duże złoża uraniu i diamentów. Niestety bogactwo ogranicza się do wybranych grup i nierówności społeczne są ogromne.
- W Namibii żyje największa ilość wolnych gepardów, szacuję się ją na 2500-3 000 – to więcej niż wszystkie gepardy gdzie indziej na świecie razem wzięte.
- Fish River Canyon na południu Namibii to największy kanion w Afryce i (podobno) drugi największy na świecie po Wielkim Kanionie Colorado.
- Przed II wojną światową tereny dzisiejszej Namibii były kolonią niemiecką. Niemcy wymordowali wtedy więkość rdzennej ludności z plemion Herero i Nama. Często określa się to jako pierwsze ludobójswo XX wieku.
- Namib to najstarsza pustynia na świecie, dodatkowo z najwyższymi wydmami – najwyższa ma ponad 380m – to więcej niż ma Shard w Londynie.
- Namibia jako pierwszy kraj afrykański wpisała ochronę środowiska do konstytucji, niemal 40% powierzchni kraju to tereny ojęte ochroną.
Polecajki
To nasza pierwsza poważniejsza podróż od dłuższego czasu i całkiem porządnie się przygotowywałam. Niżej kilka polecajek:
- Książka Paul Theroux Ostatni pociąg do zona verde. Lądem z Kapsztadu do Angoli – bardzo polecam, można dowiedzieć się ciekawych rzeczy nie tylko o Namibii, ale też RPA i Angoli.
- Namib.pl – strona prowadzona przez Annę i Krzysztofa Kobusów, specjalistów od Namibii. Na ich stronie kupiłam ebooka Namibia self-drive i książkę o Namibii. Książkę można poczytać, jak chce się dowiedzieć więcej o Namibii, natomiast informacje z ebooka przydadzą się w planowaniu trasy jeśli planuje się podróż mocno kempingową i poza klasyczną trasą.
- Mapa Namibii Tracks4Africa – nieoceniona do planowania i weryfikowania na miejscu, bo Google Maps mało pomocny.
- Przygotowując się do wyjazdu czytałam też relacje na anglojęzycznych blogach, szukałam takich, gdzie w wyjeździe brały udział małe dzieci i pod tym kątem szukałam info. Sporo informacji znalazłam tutaj: wanderluststorytellers i fullsuitcase