Tydzień temu pisaliśmy o tym co w Japonii zrobić i zobaczyć koniecznie, dzisiaj lista tego na co nie warto tracić czasu i pieniędzy.
Czego w Japonii NIE WARTO robić:
Zwiedzanie świątyń
W Japonii powinno zwiedzić się jedną świątynię. Na przykład wspomnianą w innym wpisie Fushimi Inari Taisha w Kyoto. I już. W komplecie z całodniową wycieczką do Nary i ewentualnie odwiedzeniem wyspy Miyajima dałoby wystarczający obraz tego jak świątynie w Japonii wyglądają. No ale nie oszukujmy się, będąc w Tokyo na pewno pójdziecie zobaczyć Meiji Shrine, a w Kyoto Kiyomizu-dera. Ale to już naprawdę jest wszystko co trzeba zobaczyć. I ani jednej świątyni więcej, bo wszystko się pomiesza, będziecie zmęczeni tłumem ludzi, niczego nowego się nie dowiecie, nie doświadczycie. Może mając długie tygodnie w Japonii, wędrując po małych miasteczkach gdzieś na prowincji można byłoby odkryć klimatyczne świątynie. Te wszystkie miejsca z utartego szlaku są jednak typowo turystycznymi atrakcjami, które warto zobaczyć, ale w ograniczonej ilości.
Sławne ogrody
Trzy najsławniejsze ogrody w Japonii znajdują się w Okoyamie, Kanazawie i Mito. Korzystając z tego że Okoyama jest po drodze z Himeji do Osaki, wybraliśmy się na popołudniowy spacer. Może to brzydka pogoda, może zmęczenie, może coś zupełnie innego, ale przyznać muszę, że ogród był w sumie rozczarowujący. Bardziej nazwałabym to małym parkiem z ładnie przystrzyżoną trawą i krzewami. Nic czego nie widzielibyśmy wcześniej w niejednym europejskim mieście. Podobały nam się za to kameralne i urocze ogrody przy świątyniach. Właściwie każda świątynia ma jakiś ogród, w różnych stylach i te zdecydowanie warto odwiedzać. Ale jechać do konkretnego miasta tylko dla ogrodu? Można odpuścić, jeśli czas goni.
Ścieżka filozofów w Kyoto
To prawda, jest cicho, nie ma tłumów, a Ty idziesz sobie spokojnie wzdłuż strumyczka w pięknym otoczeniu drzew. Jest miło i przyjemnie, szczególnie jeśli pogoda sprzyja. Ale czy naprawdę warto lecieć na drugi koniec świata by sobie pospacerować po parku? Nie ma tu nadzwyczajnych budynków, nie ma tu zabytków, nie ma tu niczego co wyglądałoby inaczej niż w dowolnym mieście w Europie czy Polsce. Do tej pory zastanawiam się na czym ma polegać urok tego miejsca. Wyrzucamy z listy.
Lasek bambusowy Arashiyama w Kyoto
To było chyba największe rozczarowanie naszego wyjazdu. Na szczęście do lasku pojechaliśmy po zawodach sumo, gdy zostało nam kilka godzin do wypełnienia przed zmrokiem. Lasek ten nazwałabym raczej parkiem, a nawet nie parkiem a alejką wysadzaną bambusowymi drzewkami. Nie jest to atrakcja dla której warto jechać na drugi koniec miasta, a już na pewno jeśli mamy do wyboru coś innego, to bez wahania radziłabym zrezygnować z tego miejsca. No chyba, że mamy bardzo dużo czasu i nigdy wcześniej nie widzieliśmy drzew bambusowych.
Tradycyjny teatr Kabuki
Tradycyjny teatr Kabuki na pewno warto zobaczyć ze względu na piękne stroje, klimatyczną muzykę, charakterystyczne ruchy i mimikę aktorów. Niestety bardzo istotną część spektaklu stanowią dialogi i bez znajomości japońskiego trudno jest w pełni zrozumieć przekaz. No i powiedzmy sobie szczerze, po kilkunastu minutach, gdy aktorzy stoją i gadają a ty nic nie rozumiesz, robi się po prostu nudno. Na szczęście jest możliwość kupienia biletu tylko na wybrane akty, które trwają od kilkunastu do kilkudziesięciu minut. Przy czym nawet te kilkadziesiąt minut może być męczarnią dla kogoś, kto na co dzień nie jest fanem teatru. Można wypożyczyć urządzenie wyświetlające napisy po angielsku, ale siedzi się tak daleko, że warto też mieć lornetkę teatralną. Manewrowanie dwoma urządzeniami robi się na tyle kłopotliwe, że albo patrzy się tylko na wyświetlacz, czyli nie widzi się niczego na scenie, albo widzi się co dzieje się na scenie, ale nie rozumie się nic.
Wizyta w kociej kawiarni
Nie wiem czy ktokolwiek kto jest z Polski mógłby mieć na liście odwiedzenie takiego miejsca. Kot do pogłaskania w Polsce zawsze się znajdzie, u sąsiada, u babci albo koleżanki. A w Japonii? W Japonii nie. Brak czasu, brak miejsca i oto problem nam nie znany, nie ma jak pogłaskać kota! Odpowiedzią na tenże niesłychany problem są kocie kawiarnie, w których za odpowiednią (nie małą, oj niemałą) opłatą można z kotami poprzebywać, pozaczepiać je, a nawet pogłaskać. Ale brać na ręce już nie wolno. Miejsca tego w planach nie mieliśmy, ale wyszło przypadkiem, trochę nieświadomie, gdy szukaliśmy śniadania. Kotki cudowne, wymuskane i wychuchane rasowce. Tylko po co?
Ps. w Japonii mają nawet kawiarnie z sowami. Nie pytajcie na czym polega obcowanie z nimi, bo pojęcia nie mam.
Sushi
Oczywiście jedzenie w Japonii to nie tylko sushi i nie warto na nim poprzestawać. Od samego początku trafialiśmy na wciąż nowe przysmaki którym nie sposób było się oprzeć. W rezultacie podczas całego pobytu sushi zjedliśmy raz. RAZ! I to specjalnie zaplanowaliśmy, że tego wieczoru to już koniecznie jemy sushi, bo jak tak dalej pójdzie to wyjedziemy i nawet nie zdążymy spróbować. A sushi? Sushi było tak pyszne, że gdybyśmy od niego zaczęli, to nie wiem czy chciałabym spróbować jeszcze czegoś innego. A naprawdę warto! Sushi w Polsce czy Europie jest coraz popularniejsze, a wielu innych dań, których można spróbować w Japonii, próżno szukać w tak dobrym wydaniu gdzie indziej.
Zwykłe pociągi
Japonia znana jest ze swoich szybkich pociągów. Szybkich i drogich. Dlatego często czytam na forach porady by nie wykosztowywać się na Rail pass (okresowy bilet na szybkie pociągi) tylko korzystać z autobusów i zwykłych pociągów. Podobno ma być taniej. Faktycznie, wiele odcinków można pokonać zwykłymi pociągami, autobusami i będzie to kosztowało dużo mniej. Niestety zamiast kilku godzin może trwać cały dzień. Nawet jeśli mamy czas na długie przejazdy, to warto sprawdzić wcześniej czy rzeczywiście pojedyncze bilety wyjdą nas sumarycznie dużo taniej. Gdy sprawdzaliśmy cenę biletu na trasie Tokyo – Osaka, okazało się, że przejazd w 2 strony będzie kosztował niewiele mniej niż tygodniowy Rail Pass. Zanim skażemy się na dużo wolniejszą opcję warto wszystko dobrze policzyć, bo Rail pass może okazać się tym tańszym rozwiązaniem.
Hotele kapsułowe
Hotele kapsułowe, czyli pokoje w których łóżka są umieszczone we wnękach wzdłuż ściany i zasłonięte kotarą, uchodzą za najtańsze w Japonii. Cieszą się ogromną popularnością nie tylko ze względu na cenę, ale też specyfikę. O ile warto przynajmniej raz w takim hotelu zanocować, żeby zobaczyć jak to wygląda, to obalamy mit, że nie da się znaleźć przyzwoitego hotelu w rozsądnej cenie. Da się.
Akihabara Tokyo Electric Town
W sumie nie wiem czego oczekiwaliśmy po tym miejscu, ale tego nie znaleźliśmy. Neonami nie dorównuje Osace, a ilością sklepów z elektroniką jest daleka od Hong Kongu. Próżno też tam szukać ciekawych pamiątek czy jedzenia. Jedynie fani mangi mogą być zachwyceni, bo to czego nie brakuje to miejsc gdzie można kupić japońskie komiksy. Tylko dla znawców.