Dziś mamy w planach króciutki odcinek. Chcemy dojść tylko do Braki. Z Ngawal prowadzą tam dwie ścieżki, my wybieramy dłuższą, przez Chulu. Nasz papierowy przewodnik twierdzi, że nie będziemy żałować. I szybko się przekonujemy, że ma rację.
Nie wiem jak wygląda ta druga trasa, ale szlak, którym idziemy wygląda jak z obrazka. Nigdzie nam się nie spieszy, więc możemy bezkarnie przystawać co chwilę i robić zdjęcia.
Trasa jest łatwa, chyba już trochę się zaaklimatyzowaliśmy, bo nie odczuwamy zmęczenia. Trochę pod górkę, trochę z górki, ścieżka szeroka, bez przejść skrajem góry. Pierwszych turystów spotykamy dopiero niedaleko wioski. Tak mógłby wyglądać każdy dzień!
Do Braki docieramy przed południem, więc po małej przekąsce wybieramy się jeszcze do miejscowej gompy. Jaka to odmiana po chińskich świątyniach. Tu naprawdę czuć tybetańskiego ducha, a największe wrażenie robią na nas stare, drewniane młynki modlitewne.
podsumowanie
nie wiemy ile km przeszliśmy
3,5h treku (7:55 – 11.15), bez dłuższych przerw
z 3680m npm na 3450m npm