Położona około 70 kilometrów od Bangkoku, Ayutthaya to miasto, które słynie ze średniowiecznych ruin rozsianych na całym jej terenie.
Miasto założono w XIV wieku i przez 400 lat było stolicą państwa Tajów. Dzięki dogodnemu położeniu między Chinami a Indiami, Ayutthaya szybko stała się handlową stolicą Azji. Podobno w 1700 roku zamieszkiwało ją około miliona mieszkańców i była wtedy jednym z największych miast świata. Aż w 1767 roku wkroczyli Birmańczycy i zrównali Ayutthayę z ziemią.

Dziś Ayutthaya to duże, współczesne miasto. Pamiętam, że dojechaliśmy tam wcześnie rano, chyba było jeszcze ciemno, puste ulice, wszystko pozamykane. Czy przyjechaliśmy z Bangkoku? Zupełnie nie mogę sobie przypomnieć.
Uwaga, niżej jest już tylko o trudach podróży a nie o ruinach…
Pamiętam turystyczną ulicę, pełną hosteli. Pewnie mieliśmy plan żeby znaleźć hostel, zostawić bagaż i pojechać zwiedzać ruiny. Ale wszystko zamknięte. Pamiętam, że dzwoniliśmy i pukaliśmy, ale nikt nie otwierał. Powoli robiło się jasno, czasem już ktoś przejechał ulicą. Wkurzaliśmy się, bo chcieliśmy zacząć zwiedzać ruiny zanim przyjadą tłumy turystów. Ale z bagażem, głodni, po całonocnej jeździe autobusem…pamiętam, że strasznie chciało mi się siku, ale zupełnie nie było gdzie z tym pójść. No mówię wam, zupełnie nigdzie, bo to środek miasta, co prawda nikogo na około, ale wszystko zabetonowane, no nic.
Tak, teraz pamiętam, to było prosto po Chiang Mai. Wzięliśmy nocny autobus z Chiang Mai do Bangkoku, który miał nas wysadzić w Ayutthaya. Ale wysadził nas na jakiejś pół-autostradzie, pamiętam, że z godzinę chodziliśmy w kółko po ciemku, zastanawiając się co mamy teraz zrobić. Już wtedy chciało mi się siku i też nie było gdzie, ot problemy w podróży. Swoją drogą ciekawe, że tak bardzo utkwiło mi to w pamięci.
Trudy podróży
Wracając do Ayutthayi, podobno miały tam być taksówki, ale chyba jednak nie o trzeciej czy czwartej nad ranem. Pamiętam, że w końcu zjawił się jakiś bus, który nas zawiózł do miasta, prosto na tę turystyczną ulicę. Przesiedzieliśmy na ławce pod jednym z hosteli chyba ze dwie godziny, w końcu miasto zaczęło budzić się do życia i pojawił się jakiś pracownik czy właściciel.
Nie pamiętam dlaczego nie zapytaliśmy o pokój, pamiętam tylko, że wynajęliśmy od niego skuter, zostawiliśmy bagaże na zapleczu kawiarni, którą też tam mieli i pojechaliśmy szukać ruin. Czy zjedliśmy wcześniej śniadanie? Nie pamiętam, wiem tylko że poszłam do jakiejś restauracji, która otwierała się dopiero za kilka godzin, ale byli już pierwsi pracownicy i pozwolili mi skorzystać z toalety. (Aaa, w końcu!!!).

W kilka godzin objechaliśmy wszystkie ruiny, zdążyliśmy przed atakiem turystów. A po południu złapaliśmy jeszcze busika do Bangkoku, który odjeżdżał z tej samej ulicy, na której wypożyczaliśmy skuter i gdzie zostawiliśmy bagaże. Pobyt, który miał trwać kilka dni, trwał kilka godzin. Taka historia.
Ayutthaya – czy warto?
A Ayutthaya? Ayutthayę warto zobaczyć. Szczególnie, że jest ona tak blisko Bangkoku. Szczególnie gdy jedziemy do Tajlandii z myślą o plażowaniu. Taki historyczny przerywnik jest bardzo wskazany, żeby przypomnieć sobie, że ten kraj to nie tylko piękne plaże i tłumy pijanych turystów z Zachodu. To także przebogata historia i ciekawa kultura.
Pamiętajmy jeszcze tylko, że Ayutthaya nie jest drugim Angkorem, czy też jego mniejszą wersją, jak niektórzy twierdzą. Moim zdaniem tego w ogólnie nie da i nie powinno się porównywać. Ja polecam, ale może dlatego, że ja w ogóle lubię ruiny. Wszelkie.
Ayutthaya w kilka godzin – Informacje praktyczne
Dojazd
Dojazd z Bangkoku nie może być łatwiejszy. Przez cały dzień między miastami jeżdżą busiki.
Nocleg
Gdyby ktoś chciał zostać na noc to jest tam całkiem spore zaplecze turystyczne, także ze znalezieniem noclegu nie powinno być problemu.
Zwiedzanie
Na zwiedzanie ruin wystarczy jeden dzień. Najwygodniej chyba wynająć skuter lub rower. Wtedy można swobodnie przemieszczać się po całym mieście. Trzeba pamiętać, że ruiny są rozsiane na dość sporym terenie i chodzenie na piechotę między poszczególnymi miejscami nie wchodzi w grę.