Dziś ruszamy nieco później. Zaplanowaliśmy krótszy odcinek, więc nie musimy się spieszyć. Poza tym wczoraj jak ruszyliśmy o 7.00 to było nieprzyjemnie zimno. Dziś od razu zakładamy długie spodnie (po raz pierwszy) i nie żałujemy. W ciągu dnia nie jest zimno, ale zestaw długie spodnie plus koszulka z krótkim rękawem zapewniają idealną temperaturę.
Ścieżka jest łatwa, wiedzie głównie drogą. Ale taką drogą przez las, po której nic nie jeździ. Idzie się bardzo przyjemnie, a widoki… sami zobaczcie.
Dziś czuję się lepiej, możemy już sprawniej iść, bez ciągłych przystanków na smarkanie i wycieranie oczu. Za Dhukur Pokharki wybieramy górną ścieżkę do Upper Pisang. Wchodzimy na dużą osłoniętą polanę i jak nie zacznie wiać! Momentalnie robi się zimno, zakładamy polary i walcząc z wiatrem idziemy przed siebie. Jest po prostu pięknie!
Tutaj to już czuję, że nie spacerujemy sobie po zwykłym lesie gdzieś w Polsce. Ale czuć wysokość. Jakby powietrze stawiało większy opór. Nie jest to jakaś mordęga, ale faktycznie odczuwamy, że są inne warunki. Zasycha mi w ustach, muszę częściej pić, nagle sobie przypominam, że mam plecak na plecach. Do tej pory jakby go nie było, a teraz przypomniał o swojej wadze. Jeszcze bez dramatu, na razie tylko z zaciekawieniem obserwujemy swoje organizmy. Na szczęście dookoła jest tak pięknie, że pod pretekstem robienia zdjęć zatrzymujemy się co kilka chwil.
Docieramy do Upper Pisang i zatrzymujemy się w lodgy Yak&Yeti. Jesteśmy zauroczeni panującą tu rodzinną atmosferą. Do tego dostajemy ładny pokoik obok kuchni (może będzie ciepełko??) z widokiem na masyw Annapurny. Coś niesamowitego!
Wieczór upływa nam przy kozie w towarzystwie innych turystów. W końcu jednak trzeba opuścić przytulne miejsce przy piecyku i pójść do swojego pokoju. Zakładam czapkę, szalik, rękawiczki, skarpetki…nie, nie, nie wychodzę na dwór. Idę spać. Zmęczenie i zimno sprawiają, że zastanawiam się czy damy radę. Po raz pierwszy myślę, że może dalej będzie za ciężko, że może niepotrzebnie porwaliśmy się na taką trasę. Z tymi myślami zasypiam.
podsumowanie
przeszliśmy ok. 14,5km
5.5h treku (8:15 – 13:50), bez dłuższych przerw
z 2710m npm na 3310m npm