Już jutro pożegnamy się z Ugandą. Spędziliśmy tutaj dziesięć dni i wyjeżdżać będziemy z niedosytem.
Zrealizowaliśmy nasz plan, przejechaliśmy niezły kawałek kraju, ale samej Ugandy widzieliśmy bardzo mało. Wszystko dlatego, że ze względu na napięty plan podróży od samego początku podróżowaliśmy wynajętym samochodem z kierowcą. Tak, byliśmy białasami, którzy biedną Afrykę oglądają zza szyb terenowego auta.
Taka forma podróżowania była bardzo wygodna, pozwoliła nam w krótkim czasie dotrzeć do wielu miejsc, ale jednocześnie bardzo nas ograniczała. Wiemy na pewno, że nie prędko zdecydujemy się na podobne rozwiązanie.
Dopiero teraz, nad jeziorem Bunyoni, jesteśmy sami, bez naszego kierowcy-przewodnika i w końcu możemy sami wszystko załatwiać, robić po swojemu i wchodzić w interakcje z lokalsami. Tego nam brakowało i pewnie kiedyś do Ugandy wrócimy, sprawdzić jak to jest poza turystycznym szlakiem.
Jutro wyjeżdżamy do Rwandy. Mamy nadzieję, że na wieczór dostaniemy się do Rubavu nad jeziorem Kivu. Czekają nas co najmniej trzy-cztery przesiadki i w sumie około sześć – siedem godzin w drodze.
Zatem, do przeczytania z Rwandy!