Australia do tanich krajów nie należy, a szok może być jeszcze większy, gdy trafimy tu prosto z Azji. Nasz budżet zakłada, iż przez trzy miesiące wydamy tyle, ile wydaliśmy podróżując przez dziewięć miesięcy. Jak wyjdzie to się jeszcze okaże. W każdym razie koszty staramy się ograniczać od samego początku.
Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Bo lądujemy w środku nocy w Australii i co? Kursy walut na lotnisku kosmiczne, transport drogi, pierwszy lepszy nocleg to kilkadziesiąt dolarów za osobę. Nie trudno wpaść w korowód wydatków, szczególnie w pierwszych dniach.
Uwaga: my wylądowaliśmy w Perth w Western Australii w połowie kwietnia i opisujemy to z tej perspektywy. Być może lądując w Darwin, Sydney czy Melbourne wszystko można rozwiązać inaczej.
Wynajmować samochód czy nie, oto jest pytanie
Pierwszą rzeczą, którą zrobiliśmy jeszcze przed przylotem do krainy Oz, a drugą zaraz po zabukowaniu biletów lotniczych, było wynajęcie samochodu na kilka dni. Wbrew pozorom rozwiązało to nam wiele problemów i pozwoliło zaoszczędzić kilkadziesiąt dolarów.
Dlaczego warto?
Zwiększenie obszaru poszukiwań auta do zakupu. Możemy ograniczyć (czasami bezwiednie) swoje poszukiwania do sprzedawców z okolicy, w której zamieszkamy (hostel/kanapowy host), nie wiedząc przy tym ile tracimy. Jak się okazuje rozszerzając obszar poszukiwań powiedzmy z centrum Perth, gdzie jest skupisko hosteli, do powiedzmy obszaru 80km na około centrum to liczba może znacząco wzrosnąć. W naszym wypadku (dla naszych kryteriów poszukiwań w gumtree) był to wzrost z około 30 świeżych ofert do przeszło 200. Trzeba jednak do nich dojechać, a transport publiczny nie zawsze jest tu przydatny.
Oszczędność czasu. Z własnym środkiem transportu jesteśmy w stanie zobaczyć więcej samochodów do kupienia. Dojazdy publicznymi środkami transportu na większe odległości zajmują więcej czasu, dwa zjadają potworne ilości kasy.
Mobilność (nagła zmiana planów). Jak każdy rynek, tak i rynek samochodów używanych jest dynamiczny. Nam zdarzyło się, że rano jadąc zobaczyć jeden samochód otrzymaliśmy wiadomość, że oferta jest już nieaktualna. Dzień młody, nic straconego: wyszukaliśmy 3 następne interesujące nas oferty, szybkie sms’y i godzinę później już oglądaliśmy inny samochód w innej części miasta.
Przyzwyczajenie do nowych warunków jazdy. Każdy kraj ma to do siebie, że panują tam trochę inne warunki na drogach: inne znaki, inne zwyczaje, jeździ się po lewej stronie itp. Po przejechaniu nawet tych pierwszych 200km w tych nowych warunkach, możemy czuć się dużo pewniej na Australijskich drogach i bez wahania wskoczymy za kółko samochodu na sprzedaż, aby go przetestować.
Punkt odniesienia. Wypożyczony samochód będzie nowy i wszystko w nim będzie grało. Przesiadając się na jazdę testową od razu odczujemy różnicę i różne braki, o które możemy pytać właściciela.
Mamy gdzie spać. Chyba, że kogoś ceny noclegów rzędu 100$ za pokój, czy też 25$ za łóżko w dormitorium nie powalają. Można próbować też znaleźć kogoś na couchesurfing, ale nam się nie udało. Dla porównania wynajem najtańszego autka kosztuje 35$ za dobę, a często i mniej (promocje).
Dodatkowym atutem może być fakt, iż wszystkie wypożyczalnie samochodów zwracają kasę za niewykorzystane dni. Jeśli kupimy nowe autko szybko, to wypożyczone możemy oddać wcześniej i być do przodu o kolejne 30$ (a to już jedno tankowanie…).
Zatem jak wylądowaliśmy o 4:00 rano w Perth, zaczekaliśmy na lotnisku do 7:00, aż otworzą biuro wypożyczalni. Odebraliśmy zarezerwowany samochód i pojechaliśmy się wyspać do buszu…
Nocleg za darmo
Jeśli nie mamy pojazdu, to pozostają nam couchsurfing i hostele. Ale jak już mamy pojazd (czy to wypożyczony czy własny) to trzeba go jeszcze gdzieś zaparkować gdzie da się spać. Wbrew pozorom nie jest to trudne.
W Australii bardzo popularne jest podróżowanie camperem, czy też autem 4wd z przyczepą kempingową. Odpowiedzią na to zapotrzebowanie jest bardzo duża liczba kampingów, od takich top endowych, gdzie za nocleg płaci się tyle co w kilku gwiazdkowych hotelach, po bezpłatne, które wcale nie muszą być basic.
Jeśli podczas szukania własnego auta postanowimy korzystać z camp sites, to dobrym pomysłem będzie znalezienie takiego miejsca jeszcze przed przylotem. Będąc na miejscu będziemy mieć dużo innych spraw na głowie i na poszukanie dobrego (darmowego i blisko) miejsca do spania może nie starczyć czasu.
W Internecie jest całkiem sporo stron polecających darmowe miejsca do spania, wystarczy wpisać w wyszukiwarkę frazę free camp site lub free camping. Jak się jest już na miejscu to zdecydowanie warto kupić książkę Camps 7. Jest to wykaz darmowych kampingów w całej Australii. Nie jest to mały wydatek bo nowa książka kosztuje prawe 50$, ale niewątpliwą jej zaletą są mapy. My od przyjazdu do Oz niemal każdą noc spędzamy na darmowym kempingu z książki, dodatkowo nie kupiliśmy jeszcze żadnej mapy, bo te z Camps7 są wystarczające.
A jeśli lecicie do Perth to szczerze polecamy darmowy camping w okolicach Chidlow (akurat znaleziony przez Internet, nie wiedzieć czemu nie ma go w Camps 7). Jedyną jego wadą jest to, że znajduje się około 35km od centrum Perth, ale 5km od niego jest jezioro z plażą, przy którym mamy do dyspozycji toaletę z wodą, gorącym prysznicem, stoliki z dostępem do elektryczności, stoiska do BBQ, wodę pitną. Wszystko za darmo do użytku w godzinach 8.30-18.00. Na noc też można zostać ale to już kosztuje 8$ od osoby.
Australijski numer telefonu
Australia to kraj, w którym wszystko załatwia się przez telefon. Jak nie masz własnego to tak jakby cię tutaj nie było. Dlatego jedną z pierwszych rzeczy, którą powinno się zrobić po przyjeździe to zakup lokalnej karty SIM. My jak już się trochę wyspaliśmy ruszyliśmy właśnie na poszukiwanie nowego prepaida.
Całe szczęście z załatwieniem mobile phone nie ma wielkiej filozofii, wystarczy wybrać operatora, pakiet oraz znaleźć sklep gdzie to sprzedają i już. Dodatkowo w ten sposób można zdobyć dostęp do Internetu.
Gdzie kupić
Najlepiej szukać na poczcie, stacjach benzynowych i centrach handlowych. Niestety w zwykłych ulicznych sklepach nie ma wielkiego wyboru, przeważnie jest jeden typ sim jednego operatora i tyle. Jeśli chcemy mieć wybór musimy udać się do dużego centrum handlowego, gdzie znajdziemy stoiska sprzedaży kilku operatorów, jak i stoiska sprzedające wszystkie oferty wszystkich operatorów.
Co kupić
Jak się szybko zorientowaliśmy Internet i w ogóle zasięg to w Australii towar limitowany. Oczywiście inaczej to wygląda w rejonach bardziej zamieszkanych, a inaczej na pustkowiach Zachodniej czy Północnej Australii.
Jeśli nasza podróż obejmuje głównie duże miasta to wybierając operatora można kierować się tylko ceną. Wtedy mamy do wyboru co najmniej kilka firm (m.in. Vodafone, Optus) i o zasięg nie ma się co martwić bo w miastach nie ma z tym problemu. Gorzej gdy wybieramy się w outback. I nie mamy tu myśli żadnych ekstremalnych offroadowych tras, a zwykłe drogi gdzieś tam w głębi lądu. W tym przypadku pozostaje tylko Telstra. Tylko ten operator dysponuje odpowiedną infrastrukturą i może zapewnić zasięg na odludziu. Oczywiście nie łudźmy się, że ten zasięg będzie cały czas. On i tak będzie tylko w niektórych miejscach (na przykład w okolicy niektórych Road House’ów).
My nie orientując się za bardzo w sytuacji kupiliśmy kartę Boost, której operatorem jest właśnie Telstra. Pakiet pre-paid kosztował 40$ za miesiąc. W tym dostaliśmy 3GB Internetu oraz nielimitowane rozmowy i sms w Australii. Jakbym miał drugi raz wybierać, to pewnie 1GB by wystarczył (ze względu na brak zasięgu), a z rozmów i sms to korzystaliśmy tylko przy kupowaniu samochodu.
Edit: Po miesiącu chcieliśmy przedłużyć numer i przyjrzeliśmy się dokładniej ofertom. Niestety nie znaleźliśmy nic sensownego i po raz drugi doładowaliśmy kartę za 40$ w Boost. Alternatywą była karta Telstry 300 Mb za 30$, prawdopodobnie z trochę większym zasięgiem. Piszę prawdopodobnie, bo oficjalnie Boost powinien mieć taki sam zasięg jak Telstra, ale chyba jeszcze nie ma.(Telstra kupiła Boosta od Optusa zaledwie miesiąc czy dwa temu).
Spytacie, czy potrzebny jest Internet z karty sim. Otóż jeśli nie chce się mieć Internetu w ogóle to wtedy oczywiście nie jest potrzebny. Ale jak chciałoby się czasem sprawdzić maila , wrzucić newsa na bloga czy zarezerwować bilety to niestety(a może stety) sim będzie podstawowym źródłem Internetu. Tak popularne w Azji kawiarnie z free wi-fi ( i z gniazdkami…) to tutaj rzadkość. Można próbować w McDonaldach (ale przeważnie nie działa) i podobno w publicznych bibliotekach (choć bezpłatny Internet w bibliotece znaleźliśmy tylko w Perth).
Zakupy
Jak już mamy samochód, telefon i nawet trochę się wyspaliśmy na darmowym kempingu to wypadałoby coś zjeść i zrobić zapasy na drogę. Dla wyjaśnienia, z tych samych przyczyn, dla których nie śpimy w hostelach, nie jadamy też w miejscowych restauracjach. Pozostaje nam gotowanie samemu.
Zakupy spożywcze i campingowe najlepiej robić w centrach handlowych. Każde większe miasto ma takie centrum, a sklepy, które nas interesują to Woolworth i Cooles (jedzenie) oraz K-Mart i Big W (outdoor i inne pierdoły).
Jak zamierzamy dużo tankować to warto wyrobić sobie kartę klienta w jednym albo kilku sklepach, bo przy zakupach na odpowiedną kwotę dostaje się potem zniżkę na paliwo w odpowiedniej stacji. Przykładowo zakupy za 30$ w Woolworth to zniżka 4 lub 8 centów na jednym tankowaniu w Caltex (w zależności od stacji), zaś zakupy w Cooles dają zniżkę na Shell.
W drodze oczywiście nie zawsze trafimy na te sklepy, w mniejszych miejscowościach ich po prostu nie ma. Wtedy można zajrzeć do sklepu Iga lub Thirsty Camel.
A jak już wszystko mamy to można ruszać w trasę. I tylko pozostaje nam zbierać zaskórniaki na paliwo. Bo przez większość dni to będzie jedyny i wcale nie mały wydatek.