5 godzin w samolocie z Darwin do Singapuru. Potem prawie 11 godzin z Singapuru do Jeddach (to w Arabii Saudyjskiej, nie wiecie?), zaledwie 14 i pół godziny czekania na lotnisku, kolejne 6 godzin do Londynu i już tylko 2 do Warszawy…
Tak, tak, najwyższa pora powiedzieć o tym głośno i wyraźnie. A raczej napisać szczerze: WRACAMY. Nie czas teraz na popodróżne rozmyślania, więc zdradzimy tylko tyle, że cieszymy się ogromnie, nasze głowy pełne są już nowych planów i nie możemy się doczekać, kiedy wrócimy do naszego życia sprzed wyjazdu! O tak się cieszymy:
Ale żeby ten powrót nie był jednak taki szybki to najpierw robimy sobie 3-dniowy przystanek w Singapurze. Potem spędzimy jeszcze prawie tydzień w Londynie (Przemek, nie wyrzucisz nas wcześniej, prawda?) i w końcu 20 lipca lądujemy w Warszawie.
No to do przeczytania, bo to wcale nie koniec!
Ps. Tak kombinowany bilet wyniósł nas dokładnie połowę taniej niż „bezpośredni” lot z Australii do Polski.