Cały czas nie jesteśmy pewni czy iść na Tilicho Lake. Z jednej strony kusi nas zobaczenie sławnego jeziora i sprawdzenie siebie na nowej trasie. Z drugiej strony po wycieczce na Ice Lake skutecznie odechciało mi się ryzykownych tras. Do tego nie wiemy co z pogodą, czego dzisiaj się spodziewać.
Ostatecznie decydujemy się pójść do Shree Kharki, gdzieś pomiędzy Khangsarem a Base Campem, na trasie do Tilicho. Przenocujemy i zdecydujemy jutro co robić.
Trasa jest bardzo łatwa. Z Manangu do Khangsar to właściwie lekki i przyjemny spacerek. Uroku jak zwykle dodają widoki.
Przez dłuższy czas rozpościera się przed nami piękny widok na dolinę rzeki, a na horyzoncie z każdym krokiem coraz bardziej wyłania się Grand Barriere. To ten masyw przeszkodził w 1950 roku Marcelowi Herzogowi i jego ekipie w podejściu do północnego stoku najwyższego szczytu Annapurny.
Za wioską zaczyna się lekkie podejście, a ścieżka robi się węższa. Za Shree Kharką jesteśmy już trochę zmęczeni, ale mijamy 3 lodge i idziemy dalej.
Ostatnie pół godzinne podejście i docieramy do lodgy Blue Sheep. Tak nam się tu podoba, że bez zastanowienia zostajemy na noc. Zasiadamy na osłonecznionym podwórku i popijając gorącą czekoladę gapimy się na Grand Barriere.
Już dziesięć dni jesteśmy na szlaku. W dodatku dziś wypada setny dzień naszej podróży! Świętujemy to jedząc chapati z pasztetem pomidorowym od Kasi – pyyyyycha!!!
podsumowanie
nie wiemy ile km przeszliśmy
5h treku, bez dłuższej przerwy
z 3540m npm na 4120m npm