Jak głosi legenda, hinduski bóg stworzenia, Brahma zobaczył demona próbującego zabić jego dzieci. By powstrzymać demona użył jego własnej broni, czyli kwiatu lotosu. Podczas walki płatki kwiatu upadły na ziemię, a w tym miejscu powstało jezioro. Gdy Brahma zstąpił na ziemię, nazwał je Puszkar…
Puszkar, jedno z najstarszych miast w Indiach, jest też jednym z najświętszych i najważniejszych dla hinduskich wiernych. Każdego roku odwiedza go miliony wiernych, którzy chcą obmyć ciało w wodach świętego jeziora. Trafiamy tu na kilka dni i od razu jesteśmy pozytywnie zaskoczeni. Mimo całego zgiełku i hałasu, mimo dziesiątek osób krzątających się po ghatah, to miejsce wydaje nam się niezwykle spokojne i relaksujące.
Wokół jeziora są 52 ghaty, które niemal przez cały czas są pełne ludzi. To miejsce uznaje się za święte, dlatego obowiązuje absolutny zakaz wchodzenia w butach. Nie bardzo nam się uśmiecha ściąganie sandałów, jak widzimy cały ten syf dookoła. Ale ghaty są tak wysprzątane, tak wymiecione, że nie zastanawiamy się ani chwili dłużej. Czy my nadal jesteśmy w Indiach?
Z pomalowanymi na pastelowe kolory budynkami, osadzonymi nad brzegiem jeziora, Puszkar wygląda uroczo. Kojarzy mi się trochę, hmm, śródziemnomorsko.
Są tu dziesiątki wiernych, ale czas mija jakby leniwie, spokojnie. Z przyjemnością siadamy na schodach by poobserwować miejscowych i delektować się zachodem słońca.