Rano po śniadaniu idziemy szukać transportu do osławionego Cruz del Condor, czyli punktu widokowego w Kanionie Colca, do którego zjeżdżają się turyści, żeby podziwiać kondory unoszące się każdego ranka na prądach wznoszących. Pierwsza opcja, taxi, odstrasza ceną – 100 soli, udaje nam się stargować tylko do 70 – ostatecznie rezygnujemy. Idziemy na autobus, który odjeżdża o 7.30, koszt – 3sole, czas podroży- 1.5h, widoki – niesamowite.
Polskie ślady
Cruz del Condor to podobno najgłębsze miejsce kanionu Colca, który jest z kolei podobno najgłębszym kanionem świata. Podobno, bo wszędzie piszą inaczej i już nie wiem, komu wierzyć. Ostatnie wiadomości, jakie udało mi się zdobyć to informacja, że to nie Colca jest najgłębszy, a leżący niedaleko kanion Cotahuasi. W każdym bądź razie w wytyczeniu granic kanionu, jego rozmiarów i w ogóle odkryciu go dla świata, swój niemały udział mieli Polacy.
W 1981 roku czteroosobowa ekipa pod przewodnictwem Andrzeja Piętowskiego przepłynęła kajakami rzekę Colca, płynącą na dnie kanionu. Kajakarze wymierzyli tym sposobem długość kanionu na 120 km, a także jego wysokość. Lewa ściana wznosi się na ponad 3 200 metrów, zaś prawa jest jeszcze o 1 000 metrów wyższa! Colca jest dwukrotnie głębszy od znanego na całym świecie Wielkiego Kanionu Colorado w USA! Wyczyn Polaków nie został bez echa. Eksplorację kanionu uznano za jedno z najważniejszych odkryć geograficznych XX wieku, a wyprawę za jedną z największych wypraw kajakowych wszechczasów. A w Chivay jest nawet Avenida Polonia, czyli ul. polska.
W oczekiwaniu na kondory
My nie przyjechaliśmy tu jednak na trekking, ani tym bardziej na spływ kajakiem, chcieliśmy jedynie zobaczyć sławne kondory. No i zobaczyliśmy. Dwa. Pojawiły się po 2 godzinach oczekiwania. No cóż….
Rozczarowani czekamy na transport powrotny i szukamy suwenirów. Nagle zauważamy stado koni pędzące z gór prosto do doliny. Jest ich coraz więcej i więcej. Za nimi pojawiają się jeszcze osły, byki, krowy, owce – istny dziki zachód. Niesamowity widok! Chociaż taka rekompensata za te marne dwa kondory.
Za chwilę zatrzymujemy busa, który zabiera nas z powrotem do Chivay i w ramach kolejnej rekompensaty zamawiamy na kolację pyszne potrawy z alpaki. Przed zmrokiem udaje nam się jeszcze odwiedzić lokalny rynek i kupić miejscowe limonki do herbatki ☺
Naprawdę nie mam pojęcia skąd oni biorą te wszystkie owoce na wysokości prawie 4 tys. m n.p.m.!
Dziś, czyli we wtorek 17 marca ruszamy do Chile. Najpierw musimy jednak dostać się do Tacny, czeka więc nas ok. 7 godzin w autobusie, potem poszukiwania transportu przez granicę i kolejne kilkanaście godzin w autobusie do San Pedro de Atacama.
Następny przystanek: najsuchsze miejsce na ziemi.