Co tu dużo gadać, było super!
Nie będziemy opisywać wyścigu, bo kto zainteresowany, ten obejrzał sobie w telewizji. Mamy za to kilka porad praktycznych, gdyby ktoś chciał się wybrać.
Które bilety kupić?
Do wyboru są miejsca na różnych trybunach, z daszkiem i bez daszku oraz bilety General Admission. Trudno stwierdzić, które miejsca są najlepsze. Te na linii startu/mety na pewno zapewnią fajne emocje, ale są kosmicznie drogie (prawie £400). Jeśli ktoś chce kupić miejsce na trybunie to raczej nie na początku długiej prostej, bo tam nic ciekawego się nie dzieje. Warto wybrać miejsce, gdzie potencjalnie samochody mogą się wyprzedzać.
Bilet można kupić na wszystkie 3 dni (piątek – trening, sobota – kwalifikacje, niedziela – wyścig), lub tylko na jeden wybrany dzień. Bilet na niedzielę jest najdroższy i kosztuje niewiele mniej niż bilet na wszystkie 3 dni. Dlatego jeśli ktoś ma nocleg na miejscu lub dobry (tani) dojazd, to może rozważyć opcję 3-dniową.
Czy z biletem General Admission można coś zobaczyć?
Można i to całkiem dużo. My szliśmy pierwszy raz, nie wiedzieliśmy jak to wszystko jest zorganizowane i czego się spodziewać. Dlatego kupiliśmy właśnie bilety General Admission, tylko na niedzielę. Opcja ta pozwala przemieszczać się po całym terenie, z wyjątkiem oczywiście trybun. W praktyce wygląda to tak, że stoi się lub siedzi wzdłuż toru.
Oczywiście dużo gorzej byłoby gdyby zaczął padać deszcz. Nie ma tam absolutnie żadnej możliwości schowania się pod dachem. Obawiałam się też, że tam będą takie tłumy, że ledwo zobaczymy kilka bolidów gdzieś w oddali. Tłumy faktycznie są, w końcu to podobno największy wyścig F1 pod względem ilości oglądających – doszły nas słuchy, że w tym roku było 250 tysięcy ludzi…
Ale uwierzcie mi, naprawdę fajnie wszystko widać. Najlepiej oczywiście znaleźć miejsce z widokiem na telebim, żeby wiedzieć co się dzieje gdy bolidy są w innej części toru.
Ważna uwaga – żeby zająć dobre miejsce, trzeba być wcześnie. My dojechaliśmy na 9:00 rano (wyścig startował o 13:00) i przeżyliśmy lekki szok. Zaraz przy wejściu, na górce, z której roztaczał się świetny widok na tor nie dałoby się już szpilki wcisnąć. Na pasie szerokości może 5 metrów równiutko w trzech rzędach rozstawione już były turystyczne krzesełka z pilnującymi ich właścicielami. Wyglądali jakby tu siedzieli już ze 3 godziny.
My poszliśmy dalej i rozłożyliśmy się wcale nie w gorszym miejscu, tuż za niepełnosprawnym panem z dzieckiem, dzięki czemu mieliśmy pewność, ze nie będą nam zasłaniać widoku.
Ale co robić na torze cały dzień?
No właśnie, bo jak się rozłożyliśmy z naszym kocykiem to była dopiero 9:30. Pytanie co robić przez te 4 godziny. Jak się okazuje, atrakcji nie brakuje.
Najpierw był wyścig GP2 czyli Formuły 2.
Potem był wyścig Porshe SuperCup.
I tutaj nawet jechał Polak, Kuba Giermaziak, który zajął drugie miejsce! Ehh, było blisko, jeszcze trochę I byłby pierwszy!
Potem była parada starych bolidów.
Potem pokaz akrobacji lotniczych.
I w końcu….50 Grand Prix Wielkiej Brytanii.
Okrążenie instalacyjne, powrót na linię startu, start, pierwsze okrążenie…
…i gdzie oni są? Przejechał bolid z przebitą oponą, ba nawet samo koło przejechało. Ale samochodów na drugim okrążeniu nie ma. Widzimy tylko czerwoną flagę, pojawia się safety car.
Okazuje się, że był wypadek na torze, jakieś 100m od nas (do nas tylko koło się dotoczyło). Wyścig wstrzymany, wszystkich zawracają do pit stopów. Godzinę im zajęło posprzątanie toru, całe szczęście nie zaczęło padać. Jak ruszyli ponownie, obejrzeliśmy kilka pierwszych okrążeń, zobaczyliśmy jak Hamilton wyprzedza bolid McLarena i poszliśmy rozejrzeć się po terenie.
Międzyczasie widzieliśmy jeszcze raz jak Hamilton wyprzedza Rosberga, obejrzeliśmy sobie jak rozmieszczone są trybuny i poszliśmy w kierunku mety.
Po wyścigu otwierane są bramy i można wejść na tor. Wszyscy od razu biegną oczywiście pod scenę, na której wręczane są puchary. Nam nie zależało aż tak bardzo na tym widoku, więc zwycięską trójkę złapaliśmy w kadr z daleka
Kilka uwag praktycznych
Pieniądze – na większości stoisk płaci się gotówką. Na terenie toru jest kilka bankomatów, ale żeby uniknąć stania w kolejkach lepiej mieć ze sobą gotówkę.
Toalety – jest ich wiele i są utrzymane w czystości. Oczywiście tuż przed wyścigiem są ogromne kolejki (tylko do męskiego, kobiet tam zdecydowanie mniej).
Jedzenie i picie – warto zabrać coś ze sobą. Generalnie ludzie przynoszą ze sobą całe torby picia, jedzenia i rozkładają się z tym na kocach. Na miejscu też jest spory wybór. Przykładowe ceny: café latte (normalne, z ekspresu, nie jakieś z torebki) – £2,50; burrito z kurczakiem – £7,5 (można się najeść), cola-cola 250ml – £2,00.
Okulary przeciwsłoneczne, krem z filtrem, parasol, kurtka przeciwdeszczowa – trzeba przygotować się na obydwie opcje. Filtr przeciwsłoneczny, okulary czy czapka z daszkiem są obowiązkowe i naprawdę lepiej mieć ze sobą, bo słońce potrafi mocno przygrzać. Trzeba też wziąć parasol, płaszcz przeciwdeszczowy czy kurtkę, bo na wypadek deszczu nie ma gdzie się schować.
Buty – wygodne, bo to duży teren, głównie chodzi się po trawie, ale są też miejsca z żużlem i ziemią. Buty najlepsze odporne na deszcz i niebojące się błota.
Zatyczki do uszu lub słuchawki – odkąd bolidy mają hybrydowe silniki, hałas nie jest uciążliwy. Nie wiemy jak było wcześniej, ale spotkani na torze Polacy, bywający tam podobno co roku, mówili, że wcześniej nie dało się wytrzymać bez zatyczek. My wzięliśmy zatyczki, ale nie skorzystaliśmy.
Dojazd z Londynu
Na miejscu jest parking, można zarezerwować miejsce wcześniej, szczegóły na oficjalnej stronie: http://www.silverstone.co.uk/
My pojechaliśmy i wróciliśmy autobusem, co okazało się bardzo wygodne. Wyjazd z Victoria Coach Station o 7:30 rano, powrót po wyścigu. Autobusów podstawiają tyle, ile osób zarezerwuje wcześniej bilety. Odjazd po wyścigu jak zapełni się autobus, dzięki czemu można wracać od razu po wyścigu, a można też dużo później. Do Londynu dojechaliśmy na 18:30.
Szczegóły na: http://uk.megabus.com/
Nocleg na miejscu – możliwy na kempingu za kosmiczne pieniądze, szczegóły tutaj: http://www.silverstone.co.uk/visiting/
Aham, gdyby ktoś pytał, czy warto i czy nam się podobało – jasne, że tak! I na pewno wybierzemy się jeszcze raz!
Dla tych co doczytali do końca niespodzianka – nasz mocno amatorski filmik. Miłego oglądania!