Nie planować.
A raczej – zaplanować datę wyjazdu i reszta niech się dzieje.
A tak konkretniej – naszym największym błędem podczas rocznej podróży po Azji i Australii było napchanie w plan ogromnej ilości miejsc.
Wszystko chcieliśmy zobaczyć, zwiedzić, wszędzie dotrzeć. A tak się nie da.
Co kilka dni zmienialiśmy miejsce noclegu, ciągle byliśmy w trasie. Zdarzało mi się obudzić rano i nie wiedzieć, w którym kraju jestem.
Zobaczyliśmy duużo. Ale jak się jedzie na rok to nie zwiedzanie powinno być najważniejsze. Najważniejsza powinna być droga.
Roczna podróż – 5 rzeczy, które mogliśmy zrobić inaczej
Nie planować
Nie planować na dłużej niż kilka tygodni, pozwolić sobie na zmianę planów, nie trzymać się kurczowo trasy. Czyli też nie kupować biletów lotniczych na odległe terminy – my tak utknęliśmy w Indiach, które nas wykończyły psychicznie i fizycznie.
Odpuścić Indie, lecieć do Ameryki Południowej
Planując trasę warto dobrać różne miejsca, bo po pewnym czasie wszystko wydaje się takie samo. Po kilku miesiącach przebywania w realiach Azji Południowo-Wschodniej straciliśmy zainteresowanie, ciekawość. Dlatego zrezygnowaliśmy z Wietnamu i Laosu, przez Malezję tylko szybko przejechaliśmy a Australia okazała się wybawieniem.
Z perspektywy czasu wiem też, że nie warto było spędzać dwóch miesięcy w Indiach. Gdybym mogła cofnąć czas to poleciałabym na te dwa miesiące do Patagonii. Dlaczego? Bo mając za sobą kilka miesięcy podróży, Indie – głośny, brudny, przeludniony i gorący kraj, to nienajlepszy pomysł.
Wyrzucić Lonely Planet
W połowie pobytu w Indiach wyrzuciliśmy przewodnik. W ogóle warto jak najszybciej wyrzucić wszelkie przewodniki. Podstawowe informacje logistyczne można sprawdzić w internecie. I nie odhaczać każdej atrakcji wymienionej w Lonely Planet. Bo jeśli coś jest w LP to znaczy, że są tam tłumy turystów. Często myślimy, że skoro już jesteśmy w okolicy to żal czegoś nie zobaczyć. A może właśnie trzeba odpuścić? Nie każda atrakcja turystyczna jest warta zobaczenia, naprawdę.
Olać zwiedzanie
Nie ma sensu być wszędzie, wszystko zwiedzić. Na zwiedzanie będzie jeszcze czas podczas innych wyjazdów. Warto wybrać sobie jedno – dwa miejsca w każdym kraju, które chcemy zwiedzić a do reszty podejść elastycznie. Skupić się na doświadczeniach, byciu tu i teraz niż zaliczaniu kolejnej świątyni.
Bo ile buddyjskich świątyń można obejrzeć? A ile tybetańskich młynków sfotografować? My chcieliśmy zobaczyć WSZYSTKO. Wszędzie dojechać, obejrzeć od przodu i od tyłu każdą atrakcję. Można. Tylko po co? Rok to dużo czasu, można dużo zobaczyć. Ale lepiej dużo przeżyć.
Pożyć jak miejscowi
Gdybym jechała jeszcze raz, poszukałabym kilku miejsc, gdzie można zaczepić się na dłużej. Na kilka tygodni, a nawet miesięcy. Może popracować, zrobić staż, może zostać wolontariuszem. Zrobić coś dla i z lokalną społecznością.
Przy okazji – nasz wolontariat okazał się porażką, ale to nie znaczy, że każdy tak wygląda.
Rok w podróży – nasze pierwotne plany wyglądały tak:
Na początku czerwca 2012 roku, uciekając przed Euro 2012, lecimy do Stambułu w Turcji. Stamtąd ruszamy Jedwabnym Szlakiem, zatem na naszej trasie będzie Iran, Turkmenistan, Uzbekistan i Kirgistan. Na tę część wycieczki chcemy przeznaczyć około 2 miesięcy.
Mniej więcej w sierpniu trafimy do Chin, gdzie chcemy spędzić kolejne 2-3 miesiące. Jeżeli sytuacja pozwoli, chcemy także wjechać do Tybetu, a stamtąd dostać się do Nepalu. Kolejnym państwem na trasie będą Indie. I tu także chcemy zatrzymać się na 2-3 miesiące, międzyczasie odwiedzając Sri Lankę, najchętniej w okolicy Świąt Bożego Narodzenia i Sylwestra.
Jeszcze nie wiemy jak to rozwiązać logistycznie, ale w następnej kolejności chcielibyśmy trafić do Bangladeszu, a stamtąd do Tajlandii i Birmy. Potem już „tylko” Indochiny, czyli Wietnam, Laos i Kambodża, a następnie króciutko Malezja i Singapur. No i to by było na tyle jeśli chodzi o kontynent.
Około maja – czerwca 2013 powinniśmy być w Indonezji, a po jakimś miesiącu na Filipinach. A potem już tylko Australia.
Rok w podróży – nasz plan po modyfikacjach
Po oszacowaniu kosztów, czasu i możliwości doszliśmy do wniosku, że nie da się tego zrobić na spokojnie w rok. Pojawił się dylemat: wydłużyć czas podróży czy ominąć kilka państw?
Stanęło na cięciach w trasie. Ze względu na dość kłopotliwe formalności i wysokie koszty, m.in. uzyskania wiz, zrezygnowaliśmy z podróży Jedwabnym Szlakiem. Isfahan, Buchara i Samarkanda miały zaczekać.
Z Polski mieliśmy od razu lecieć do Chin, a następnie Indii. Tybet, gdzie wciąż trwały prześladowania Tybetańczyków przez władze chińskie, mieliśmy ominąć. Będąc w tamtym regionie chcieliśmy natomiast odwiedzić Nepal i Bangladesz. Czy trafimy na Sri Lankę – to się okaże na miejscu i pewnie będzie zależało od stanu naszego konta (nie dotarliśmy na Sri Lankę). Następnie Indochiny, czyli Wietnam, Laos, Kambodża. Nie unikniemy Tajlandii, ale najprawdopodobniej zrezygnujemy z Malezji i Singapuru. Chcemy jeszcze odwiedzić Indonezję, ale Filipiny też odpuszczamy. Na koniec Australia.
Rok w podróży – trasa, którą zrobiliśmy
Drugi plan był już bliższy temu, który zrealizowaliśmy. Ostatecznie nasza roczna podróż wyglądała następująco:
- Hongkong i Chiny – 3 miesiące lipiec – wrzesień 2012
- Nepal – październik 2012
- Indie – listopad 2012 – styczeń 2013
- Kambodża – luty 2013
- Tajlandia – marzec-kwiecień 2013
- Malezja – maj 2013
- Bali – maj 2013
- Australia – maj-lipiec 2013